1.A Girl Like Me
2.Whatever Love Is
3.Spotlight
4.Strict Machine
5.Breaking Dishes
6.Rosie Rosie
7.Hurt With You
8.Hot Kiss
9.Turn Into
10.Hard Headed Woman
11.Singing With Angels
Kto by się spodziewał, że „pierwsza dama glam rocka” nagra jeszcze premierowy album... Ponad 50 milionów sprzedanych płyt w karierze robi wrażenie – na pewno Suzie Q miałaby z czego żyć na artystycznej emeryturze. Tak więc ewentualne marudzenie dyżurnych obrońców rocka przed geriatrią o „dinozaurach” i „skoku dawnych gwiazd na kasę” odpada...
A czy ten materiał broni się pod względem artystycznym? Hmmm, tutaj odpowiedź jest nieco bardziej złożona. Fajnie, że Suzie Quatro znów współpracuje z Mikiem Chapmanem, który w latach siedemdziesiątych sypał przebojami jak z rękawa (Sweet, Mud i paru innych). Rzecz w tym, że gwiazdy glam rocka – w przeciwieństwie do Pink Floyd czy Yes na przykład - nastawione były na singlowe hity niż przemyślane albumy, stanowiące pewną zamkniętą całość. Suzie Quatro pozostało to dziś: płyta jest dość nierówna, ale parę celnych strzałów można na niej znaleźć. Zaliczyłbym do nich przede wszystkim „A Girl Like Me”, w którym przyjemnie rezonują echa „Can The Can”, bodaj największego przeboju artystki. Albo klasyczny, zagrany z odpowiednim pazurem rock and roll „Hard Headed Woman”, czy zadziorny „Rosie Rosie”. Ze trzydzieści parę lat wstecz, szanse na spory sukces na listach przebojów miałyby uroczy „Turn Into” (Smokie się kłania...) oraz „Hurt With You” – to z kolei rzecz utrzymana w klimacie reggae.
Ciekawostką jest dobór coverów. Suzie Quatro sięgnęła bowiem po utwory artystów współczesnych i przerobiła na swoją modłę. Czyżby chęć udowodnienia, że wciąż jest na bieżąco z tym co modne? O ile jednak „Strict Machine” Goldfrapp wypadł w jej wersji bardzo fajnie, to w przypadku „Breaking Dishes” niejakiej Rihanny miałbym wątpliwości, czy aby na pewno był to dobry wybór...
Jeśli już jesteśmy przy mankamentach, to doczepiłbym się do aranży niektórych – całkiem udanych zresztą – piosenek. Szkoda tylko, że takie „Whatever Love Is” i „Spotlight” psują jakieś „kosmiczne” brzmienia klawiszy. Do diaska! (jak mawiał młody Stuhr w świetnym skeczu o tłumaczeniach na polski amerykańskich filmów gangsterskich). Równie kiepskie partie „parapetu” na rockowym krążku słyszałem wcześniej chyba tylko na „Down To Earth” Rainbow...
Ciekawostką jest zamykająca album ballada „Singing With Angels” – hołd dla Elvisa Presley’a, w której nagraniu wziął udział James Burton – jeden z eks-gitarzystów Króla oraz współpracujący z Nim chórek The Jordainers. Może i wyszło z tego coś ckliwego, sentymentalnego nawet, ale czyż takie nie były również niektóre niezapomniane piosenki Elvisa?
Podsumowując: sympatyczna i bezpretensjonalna to płyta. Dokładnie taka, jakiej można było się spodziewać po Suzie Quatro. Nagrywanie rockowych suit pozostawmy innym...
7/10
Robert Dłucik
Napisane przez RA1
dnia sierpień 06 2011
3264 czytań ·
Nasza strona wykorzystuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Są one przechowywane w przeglądarce internetowej Czytelnika i są pomocne m.in. do tworzenia statystyk oglądalności strony. Nie zawierają one żadnych danych osobowych ani w żaden sposób nie zmieniają konfiguracji urządzeń, na których zostaną zainstalowane. Nowe regulacje prawne obowiązujące od 23 marca 2013 r. zobowiązują nas do poinformowania Czytelników o tym w wyraźniejszy niż dotąd sposób.
Czytelnik może spowodować, że jego przeglądarka internetowa nie będzie przechowywała cookies, wystarczy zmienić jej ustawienia.