1. Run For Cover (3:51)
2. Unholy Rites (4:58)
3. Fight (4:37)
4. Lessons In Evil (4:43)
5. In Silence (4:54)
6. No One Will Listen (5:21)
7. Higher Ground (4:33)
8. Listen To Reason (4:49)
9. Enter The Night (5:24)
10. House Of Pain (5:29)
Nikt chyba nie jest zdziwiony, że nowy album Fatal Force trafił w moje ręce w celu zrecenzowania, nigdy nie kryłem estymy jaką darzę gitarzystę projektu. Ale mimo tego, że owszem, mienię się fanem gitarowego talentu Torbena Enevoldsena, nie jestem wobec jego kolejnych płyt bezkrytyczny. Będąc zachwyconym pierwszymi płytami Sedtion A, dziś mogę stwierdzić, że kolejna pozycja zespołu nieco mnie rozczarowała. Inna sprawa z hard rockowymi projektami duńskiego gitarzysty. Tak Fatal Force jak i Decoy mimo że repertuarem dalekie od mojego ulubionego progmetalu, były miłą odskocznią a i elementy wspólne nietrudno było w produkcjach odnaleźć.
Jako, że śledzę kanały informacyjne moich ulubionych artystów dość dawno już dowiedziałem się o współpracy Enevoldsena z Michaelem Vescerą. Wokalistę polubiłem swego czasu zarówno za jego płyty z Malmsteenem, jak i drugi album solowy Rolanda Grapowa. Nowy projekt początkowo nie miał ukazać się pod szyldem Fatal Force, ale być może po złożeniu elementów układanki do kupy, pion decyzyjny uznał, że klimatycznie 'Unholy rites' to nic innego jak kontynuacja stylistyczna drogi obranej niegdyś przez spółkę Enevoldsen/Leven. Czy słusznie? Chyba tak... Ja przyjmuję ten fakt do wiadomości i nie będę szukał dziur w całym. Faktem jest, że tym samym fanom opadły nadzieje na ponowną współpracę Torbena z Matsem... Chociaż kto wie.
A nowa płyta może się podobać jeśli nie podejdziemy do niej zbyt analitycznie. Bo i znajdziemy tu masę fajnych riffów i melodii a nawet elementów, których paradoksalnie brakowało nam w ostatniej odsłonie progresywnego oblicza gitarzysty. Natomiast razić może zbytnia schematyczność... Owszem może to być kwestia podejścia, bo po pierwszym przesłuchaniu i huraoptymistycznym zaopiniowaniu znajomym, zacząłem przesłuchiwać płytę bardzo analitycznie i wyszukiwać schematów charakterystycznych dla projektów tworzonych przez artystów oddalonych geograficznie. Niepotrzebnie. Kolejne znowu przesłuchania i sam rugałem siebie za uprzedzenia wobec płyty. Bo zestaw utworów oddanych w nasze ręce przez artystów nie jest tworem syntetycznym. A świadczą o tym soki wyciskane z gitar, ale i kapitalne partie chórków, które dodają pewnej przestrzeni refrenom.
Jeśli chodzi o zaszufladkowanie płyty, to wrzucenie jej do szufladki hard rockowej nie będzie wprawdzie krzywdzące, ale nieco spłyci, efekt końcowy. Jeśli lubicie tak hard rockowe jak i metalowe płyty Enevoldsena, nie wahajcie się sięgnąć po tę produkcję. Jeżeli zaś jesteście fanami płyt gitarowych wirtuozów i nazwisko Michael Vescera jest dla was ciekawym bodźcem, mogę was zapewnić że Fatal Force nieco wybija się ponad schemat solowych płyt gitarzystów. Mam zresztą taką nadzieję, że w niedalekiej przyszłości i takim albumem uraczy nas duński wirtuoz.
Nasza strona wykorzystuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Są one przechowywane w przeglądarce internetowej Czytelnika i są pomocne m.in. do tworzenia statystyk oglądalności strony. Nie zawierają one żadnych danych osobowych ani w żaden sposób nie zmieniają konfiguracji urządzeń, na których zostaną zainstalowane. Nowe regulacje prawne obowiązujące od 23 marca 2013 r. zobowiązują nas do poinformowania Czytelników o tym w wyraźniejszy niż dotąd sposób.
Czytelnik może spowodować, że jego przeglądarka internetowa nie będzie przechowywała cookies, wystarczy zmienić jej ustawienia.