BLINDEAD - Niewiosna

Blindead znam od dawna, z czasów, gdy koncertowali w nieistniejącym wrocławskim Madnessie (chyba coś koło 2006 roku, o ile dobrze pamiętam). Choć parli do przodu, mocno i z pazurem a „Absence” było sporym i udanym zaskoczeniem z ich strony, to takiego obrotu spraw chyba nikt się nie spodziewał. Pierwsze zaskoczenie – Nihil na wokalu. Sam, co prawda, kiedyś powiedział, że blackmetalowcy z Blindead, to absolutna czołówka Polski. Jednak w jego przypadku ciężko stwierdzić, co naprawdę miał na myśli. Drugie, to sam album. Ciężko nawet powiedzieć z jakim gatunkiem mamy tu do czynienia, bo album jest dziwny, pomieszany. Dla mnie ma wszystko i jest kompletny by całkowicie skupić na sobie uwagę. (Nie)spokojny, nastrojowy, hipnotyczny. Kiedy trzeba zmienia się w dzikie zwierze i atakuje z furią. Zaskakujący i pełen stylistycznych zakrętów. Zupełnie inny niż poprzednie albumy. Zupełnie inny niż Furia.
”Często jest tak, że nie.”
Tu ewidentnie jest tak, że „tak”.
Robert Cisło
Blindead powrócili z materiałem, który wprawił w osłupienie dotychczasowych fanów zespołu. Płyta z polskimi tekstami i Nihilem (Furia) za mikrofonem to nowy rozdział w historii zespołu. Niebanalna, klimatyczna muzyka okraszona odjechanymi tekstami wciąga jak diabli i choć przy pierwszym odsłuchu ze dwa razy sprawdzałem czy na pewno słucham Blindead to koniec końców "kupili" mnie!
Piotr Michalski
Pierwszy kontakt z nowym materiałem Blindead był dla mnie lekko szokujący.. To na pewno ten zespół? Trochę czasu zajęło mi zaprzyjaźnienie się z "Niewiosną", początkowo była to - cytując politycznego klasyka - szorstka przyjaźń. Ale początkowy szok i niedowierzanie wkrótce zastąpiła fascynacja. Bo to trudna w odbiorze, lecz wciągająca płyta. Jeśli tylko da się jej czas...
Robert Dłucik
Dla osób, które hołubiły szczególnie ostatnie albumy zespołu, nowa propozycja odchudzonego personalnie Blindead, może być dużym zaskoczeniem i pewną stylistyczną barierą. Albo się przez nią przebrnie, albo nie. Ogromny wpływ na artystyczny wyraz nowego materiału miał bez wątpienia gościnny udział, znanego w ezoterycznym, muzycznym środowisku Nihila. Nie neguję nowego wizerunku zespołu, chociaż muzycznie to już nie mój świat. Wielka pochwała jednak, za odwagę, za przecieranie, nowych muzycznych ścieżek. Słucham i doceniam, ale po cichu czekam na kolejną płytę i ponowny zwrot, w stronę bogatszej w muzyczną ornamentykę mieszankę stylów.
Marek Toma |